Rozdział 27
Nie mogłam uwierzyć, że to zrobił. Wysiadł, wyjął broń i przestrzelił
opony. Teatralnie uderzył pięścią w przednią szybę sprawiając, że
rozprysła się na miliony kawałeczków. Wsiadł do auta dumny z siebie.
- Jesteś żałosny.
- A ty uparta jak osioł. Będę Cie karał gdy nie będziesz mnie słuchać.
- Jak ?! Niszcząc moje rzeczy ?!
- Weź te cholerne kluczyki i się w końcu zamknij. - rzucił mi je na kolana.
- Harry
- Skończyłem !
- Chciałam Ci powiedzieć, że krwawisz. - wyjęłam ze schowka apteczkę i
obeszłam samochód podchodząc do jego drzwi. Z jego długich palców kapały
kropelki krwi. Ale się popisałeś Styles. Obmyłam jego rozcięte kostki
wodą utlenioną i zmyłam krew gazą. Czystymi wacikami obłożyłam rany i
owinęłam je bandażem.
- Dziękuję Baby. Kocham Cie.
- Nie ma za co. - wysiadł i w sekundzie posadził mnie na swoim siedzeniu tak, że byliśmy jednego wzrostu.
- A ty mnie kochasz ?
- Ja..
- Musisz mnie kochać. Powiedz mi, że mnie kochasz. - przytulił mnie z desperacją.
- Kocham Cie. - niewinne kłamstewko uciekło z moich ust.
- Chodź moja mała.. - zmusił mnie, żebym oplotła go nogami i przeniósł
na siedzenie pasażera. Cmoknął mnie w czubek nosa i chwilę później
odjechaliśmy. Nigdy nie zrozumiem wahania jego nastrojów. Zaparkował w
samym centrum Londynu, pod biurem mojego ojca. Zrobił to nieświadomie, a
ja wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Co się dzieje ?
- Umm.. to biuro ojca. - przyciągnął mnie do siebie i uśmiechnął się tajemniczo.
- Chodź laleczko. Zabawimy się. - wciągnął mnie do środka
- Oszalałeś ?! Co ty chcesz zrobić ?!
- Przestraszymy go trochę ! No choodź. ! - wepchnął mnie do windy. Bałam
się. Bałam się spotkania z moim ojcem. A już zwłaszcza bo Harry ma przy
sobie broń.
- Daj mi.. daj mi pistolet.
- Co ?!
- Proszę.. - spuściłam wzrok. Uniósł mój podbródek dwoma palcami.
- Dam Ci jeden dobrze ? - kiwnęłam głową, a on wsunął go za pasek moich
jeansów. Wjechaliśmy na najwyższe piętro. Trzymałam jego poszkodowaną
dłoń w swojej. Zapukał do jego gabinetu.
- Zapraszam ! - jego głos wywołał u mnie ciarki. Hazz mocniej ścisnął
moją dłoń i nacisnął klamkę. Źrenice mojego ojca rozszerzyły się kiedy
zobaczył mnie i Harry'ego stojących w drzwiach jego gabinetu.
- Summer ?
- Ja ? - nabrałam odwagi.
- Dziewczyno gdzieś ty się podziewała ?! Czy ty wiesz jak my się z matką o Ciebie martwiliśmy ?!
- Taa... hahahaahahah martwiłeś się o mnie ? A nie martwiłeś się kiedy mnie molestowałeś ?
- Kim jest twój towarzysz ? - nawet nie ruszył dupy z fotela.
- Nie Twoja sprawa.
- Pewnie się z nim puściłaś, masz dziecko i chcesz ode mnie pieniędzy ?
- Tak, mamy dwójkę dzieci i 69 pingwinów. - Hazz znalazł sie za jego biurkiem i przysunął swoją twarz bliżej jego.
- Zimno Ci ? - mruknął przez ramię.
- Zimno. - wyjął z samochodu kurtkę i założył na moje ramiona. Przylgnęłam do niego. Moje ręce utonęły w rękawach. Dlaczego jest mi tak zimno ? Pocierał moje plecy.
- Baby ?
- Hmm ?
- Dobrze się czujesz ?
- Takk.. Tylko mi zimno.
- Załatwimy sprawy w banku, wrócimy do domu i weźmiemy gorącą kąpiel dobrze ?
- Ja wezmę.
- Nie Baby, razem. - zrobię wszystko, żeby było mi ciepło. Objął mnie ramieniem i poprowadził w dół ulicy. Otworzył drzwi i weszliśmy do drogiego lobby banku. Podeszła do nas jakaś blondynka.
- Dzień dobry panie Styles. - mrugała do niego zalotnie. Spieprzaj małpo.
- Dzień dobry Becc. Chciałbym przelać dużo pieniędzy.
- Oczywiście. - pocałował mnie w skroń. I co teraz blond pawianie ?! Zaprowadziła nas do jednego z wielu pokoi. Przyjął nas jakiś niski facet.
- Państwo Styles ! - co kurwa ?!
- Gabriel.
- Zgaduję, że chce pan wyrobić kartę kredytową dla ukochanej ?
- To także, ale mam też inną sprawę.
- Co ?! Harry. - syknęłam, ale uciszył mnie jednym spojrzeniem. Urzędnik położył mi na kolanach katalogi z wzorami kart kredytowych.
- Przepraszam państwa na chwilę - wyszedł.
- Harry co ty odwalasz ?!
- Nie pyskuj.Po prostu wybierz jaką chcesz albo ja zrobię to za Ciebie, a w domu dostaniesz taki wpierdol, że nie usiądziesz przez tydzień. - jego ton.. jego oczy..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz