wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 46

- A mogę wiedzieć co pana sprowadza ?
- Znaleźliśmy dzisiaj rano pobitego Nicka Stanleya. Panna Miller była ostatnią osobą, z którą się kontaktował.
- Proszę wejść, pójdę po narzeczoną. - zaprosiłem go do salonu i pobiegłem na górę.
- Kto przyszedł ?
- Kochanie posłuchaj mnie - szeptałem - Przyszła policja. Powiedz, że wczoraj cały czas byłaś ze mną i Louisem Tomlinsonem.
- Po co przyszli ?! Wiedzą, że to ja ?!
- Nie kochanie, chodzi o Nicka. - kiwnęła głową. Wziąłem ją za rękę i sprowadziłem na dół.
- Posterunkowy Jack Willis. Chciałbym się dowiedzieć co robiła pani wczoraj wieczorem ?
- Byłam w domu z Harrym i Louisem Tomlinsonem.
- Louisem Tomlinsonem ?! Tym Louisem Tomlinsonem ?! To mój szef !
- To wypieprzaj stąd i przestań prześladować moją kobietę ! Chyba nie sądzisz, że taka drobna osoba byłaby w stanie kogoś pobić ?! Ona o siebie nie umie zadbać !
- Ja nie wiedziałem, przepraszam. Staram się wykonywać swoją pracę
- To może weź się za szukanie osoby, która mogła skrzywdzić tego człowieka bo moja Summer nie jest do tego zdolna.
- Jeszcze raz przepraszam. - skinął głową i wyszedł. Poszedłem zamknąć drzwi i wróciłem do salonu. Stała ze skrzyżowanymi rękami, a jej usta zaciśnięte były w cienką linię.
- Ładnie wyglądasz kiedy się złościsz.
- Ta ? To muszę być piękna, bo jestem wściekła !
- Idź zmyj to z buzi.
- Co ?
- Makijaż.
- Nie.
- Bo ja Ci to zmyję.
- Harry !
- Summer kochanie zrób o co proszę.
- Nie prosisz. Karzesz.
- Proszę, idź zmyj to z buzi. Nie potrzebujesz tego.
- Jezu jak ty mnie wkurzasz !
- Ja wiem co
- Ty wiesz co mnie wkurwia.
- Zrób co karzę.
- Czyli nie prosisz.
- Do jasnej cholery
- Dlaczego nie do ciemnej ?
- Summer
- Harry
- Przestań.
- Zaczęłaś.
- Baby.
- Curly. - wplotła palce w moje włosy.
- Idź to zmyć. Teraz. - ugryzła mnie. Ssała, lizała i przygryzała moją szyję. Zjechała ręką w dół mojego torsu, ale uprzedzając jej zamiary złapałem ją za nadgarstek i zaprowadziłem do łazienki. Umyłem jej buzię ignorując wyzwiska skierowane w moją stronę.
- Nienawidzę Cie Harry.
- Chodź kochanie. - pomogłem jej założyć kurtkę.
- Dokąd idziemy ?
- Do mojej firmy.
- A po co ja tam ?
- Nie dyskutuj ze mną.

*** Oczami Summer ***

Jego żałosne gierki doprowadzają mnie do szału. Przez całą drogę się nie odezwał. Obmacywał tylko moje udo. Zatrzymał się pod ogromnym wieżowcem i otworzył mi drzwi.
- Zachowuj się. - mruknął prowadząc mnie do środka. Objął mnie w talii przyciągając do swojego ciała. Puszczaj świrze ! Weszliśmy do bogato wyposażonej recepcji.
- Państwo Styles. - nienawidzę kiedy ludzie tak o mnie mówią.
- Dzień dobry Stephanie. Kochanie to moja asystentka.
- Miło mi. - jest stanowczo za ładna.
- Przyślij wszystko do mojego gabinetu. - poprowadził mnie w stronę wind.
- Co ty taka markotna ? - pogłaskał mnie po policzku.
- Zaliczyłeś ją ?
- Kochanie jesteś jedyną kobietą w tym budynku, która widziała mojego penisa i korzystała z jego usług.
- Mogłeś po prostu powiedzieć nie.
- Nie marudź. - otworzyły się drzwi od windy, a oczy wszystkich obecnych zwróciły się w naszą stronę. Jakieś 20 kobiet wszystkie w białych bluzkach.
- Dzień dobry panie Styles. - powiedziały w tym samym czasie. Whow.
- Dzień dobry moje panie. - czułam na sobie palące spojrzenia pełne zazdrości. Dziwne szepty przebiegły po sali kiedy Harry prowadził mnie przez pomieszczenie. Przepuścił mnie w drzwiach do swojego gabinetu. Ładnie tu. Pozwoliłam sobie usiąść na jego fotelu.
- Kochanie chcesz kawę ?
- Poproszę. - uśmiechnął się i wyszedł. O Jezuu on ma nasze zdjęcie na biurku.
- Proszę aniołku. - podał mi kawę i pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję.
- Kochanie pomożesz mi ?
- Jasne. Co mam zrobić ? - położył przede mną stos papierów.
Zdjęcie, które Harry ma na biurku <3 *o*
- Podpisz to wszystko moim nazwiskiem. Już to czytałem dobrze ? - kiwnęłam głową i wzięłam długopis. Dziwnie podpisywać coś " Harry Styles ". On robił coś na laptopie.
- Harry skończyłam.
- Dziękuję. Zanieś to dziewczynom. Którejkolwiek.
- Okej. - wzięłam plik dokumentów i wyszłam z jego gabinetu. One wszystkie zgromadzone były przy jednym biurku. Ruszyłam w ich stronę. Miękki dywan tłumił moje kroki.
- Założę się, że on kazał się jej tak ubrać !
- A widziałyście co ona ma na szyi ?
- Widać, że on nią rządzi. Jakby mógł to by ją na smyczy prowadzał.
- I tak za miesiąc przyprowadzi inną. Kilka tygodni temu był tu z inną, a teraz udaje wielką miłość. - odłożyłam z hukiem papiery na najbliższe biurko. Odwróciły się przerażone w moją stronę.
- Wydaje mi się, że życie moje i mojego męża nie należy do waszych obowiązków. - powiedziałam chłodno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz